wtorek, 10 czerwca 2014

Ostatnie pożegnanie

Oto pierwszy fanfick, jaki tutaj zamieszczam. Ma on miejsce w uniwersum Shingeki no Kyojin, nie dzieje się w określonym czasie, sądzę jednak, że można go wsadzić mniej więcej w część o odbiciu Erena z rąk tytanów, bądź nawet dalej, w jakimś alternatywnym biegu historii.
______________________________________________

Drżał od powstrzymywanego szlochu, przyciskając bezwładne ciało do piersi. Potężne hausty powietrza wypełniały jego płuca, gdy starał się uspokoić. Ilekroć jednak zerkał na bladą twarz, jego serce na nowo zaczynało krwawić.
– Błagam... – szeptał, choć sam nie wiedział do kogo, ani po co. Został tylko on. On jeden w tym morzu ciał, mimo broczącej krwi, ran nie do wyleczenia i rozszarpanych mięśni zachował świadomość. Wiedział jednak, że nie na długo. Tytani nadchodzili ze wszystkich stron, wyczuwając prawdziwą ucztę z porzuconych zwłok Zwiadowców. – Błagam, wszyscy tylko nie ty... – Przycisnął twarz do zimnego polika, zaciskając oczy. Siłą wyobraźni starał się przypomnieć sobie ostatni uśmiech Armina. Kiedy to było? Jak dawno? Czy kiedykolwiek widział jego prawdziwą, beztroską radość?
Pewnie nie. Przecież poznali się względnie niedawno. Podczas treningów, gdy on – Jean Kirstein – zbyt zajęty był myśleniem o przywilejach związanych z przynależeniem do Żandarmerii; gdy był tak pochłonięty sobą, że nienawidził Erena za odmienne poglądy – bardziej wizjonerskie, idealistyczne... Zbyt piękne, by kiedykolwiek mogły stać się prawdą. Zazdrościł mu marzeń i odwagi głupca, gotowego oddać życie za ideały.
Wsunął drżące palce w brudne i lepkie od krwi blond włosy.
Wtedy byli jeszcze dzieciakami. Zwykłymi dzieciakami bawiącymi się w wojnę. Dopiero bitwa o Trost obudziła w nich prawdziwych żołnierzy. Zmusiła do strategicznego myślenia, użycia nabytych zdolności, odnalezienia w sobie przywódcy. Wtedy tak wiele z nich straciło życie... Przeżyli ci, którzy byli na to gotowi i... ci, co mieli więcej szczęścia. Również on żył dalej kosztem tych, których poprowadził do walki. Kosztem życia Marco...
Przycisnął Armina mocniej do piersi, zaciskając zęby.
Gdyby nie ten mądrala, pewnie nie znalazłby w sobie tyle sił, aby żyć dalej ze świadomością pokierowania kilku osób na śmierć, a brak najlepszego przyjaciela tylko pogłębiał jego nocne koszmary. Arlert był jednak zawsze obok. Odkąd Jeager okazał się tytanem i odseparowano go od bliskich, Armin był tak samo osamotniony jak Jean. Nie miał żadnej rodziny, ani perspektyw na przyszłość. Mimo to budził się na każdy krzyk Jeana, by potem siedzieć z nim do białego rana, nie pozwalając koszmarom wrócić. Nawet, jeśli przez tych parę godzin ani razu nie usłyszał słów podziękowania, a jedynie bluzgi na to, że wtrąca się w nie swoje sprawy. Tak naprawdę jego towarzystwo było cenione przez Kirsteina. Nawet bardzo. Z każdą nocą starał się coraz bardziej otwierać na chłopaka, brać pod uwagę jego rady i ufać jego intuicji.
Z czasem stał się on nowym przyjacielem, podporą w tym przepełnionym odorem śmierci życiu. Nie znaczyło to, że zapomniał o Marco. Z każdym z nich łączyło go coś zupełnie innego. Śmierć pierwszego przyjaciela nadała jego życiu cel, zaś przyjaźń z drugim umocniła go, pomogła w zrozumieniu siebie i podczas najcięższych chwil.
Z trudem przełknął ślinę, po czym ucałował Arlerta w czoło.
Nie raz Armin go ratował. Nie tylko metaforycznie, ale i dosłownie. Był gotów oddać za niego życie. A teraz umierał w jego ramionach, do końca pozbawiony wiary w siebie.
– Byłeś najlepszy – wyszeptał drżącym głosem. – Zbyt inteligentny i delikatny, jak na ten świat. Zbyt... – Gdzieś w oddali rozległ się agonalny jęk. Przełknął ślinę i rozejrzał się. Siedział pośród rozczłonkowanych, wygiętych w nienaturalnych pozach ciałach, w rzece krwi, nie będąc pewnym, którędy płynie jego posoka, a którędy pozostałych.
Nadszedł ich czas. Ginęli, walcząc o lepszą przyszłość. A on ani razu nie miał okazji się pożegnać. Z nikim. Mógł jednak umrzeć przy bliskiej swemu sercu osobie, licząc na to, że w Niebie – czy cokolwiek tam jest po śmierci – spotka się ze wszystkimi i, bez obaw, będą mogli odnaleźć ocean. Otwarte morze wypełnione łzami ludzkości.
Splótł palce z palcami Armina. Kręciło mu się w głowie. Czuł, że niedługo i on umrze. Krew lała się z niego strumieniami, a on nawet nie starał się jej zatamować. Nie widział sensu w dalszym życiu. Nie teraz, gdy umarli jego wszyscy przyjaciele. Nie teraz, gdy jedyna osoba, która umiała go wyciągnąć ze studni depresji po śmierci Marco, leżała w jego ramionach martwa. Gdyby przeżył jeszcze chwilę, opowiedziałby mu, jak bardzo uwielbiał jego historie o świecie za Murami. O tym, jak uwielbiał jego uśmiech – nawet, jeśli był to tylko cień prawdziwej radości. O tym, że mimo kruchego ciała, był jednym z najsilniejszych ze sto czwartego oddziału i o tym, że był najmądrzejszą osobą jaką znał.
O tym, że go kochał.
Było jednak za późno. Łzy ciekły po jego twarzy, a ból odbierał zmysły. Czuł wypływające z niego życie i napływającą głębię nicości... Zamknął oczy, godząc się na przyjście kata. Był na to gotów od dawna. Po raz ostatni zwizualizował w umyśle twarze przyjaciół. Twarz Armina.
Czy jeśli się obudzi, będą czekać na niego na plaży?
Jak wygląda taka plaża i ocean? Czy coś takiego istnieje?

A czy w ogóle istnieje życie po śmierci...?

(Obrazek autostwa いと)

5 komentarzy:

  1. Hmm... Cześć :) Od dwóch miesięcy na blogu nie było aktywności, więc nie wiem czy jeszcze tu wchodzisz, ale i tak napiszę komentarz.
    Opowiadanie krótkie, ale miło się czyta. Mam nadzieję, że to nie ostatnie Twoje dzieło na tym blogu i będziesz dalej pisać, bo nawet nie wiesz jak trudno jest znaleźć jakiś dobry fanfick z tą parą. Albo ich nie ma, albo są z błędami albo z fabułą, która, powiedzmy, nie przypada mi do gustu *ostatnio znalazła jedno, gdzie Armin był ćpającą prostytutką, chociaż nawet nie wiem czy to przypadkiem nie było to Armin x Eren*.
    I znów umarli. Trafiłam tutaj po przeczytaniu kilku opowiadań z Death Note (L x Raito/Light) i odniosłam wrażenie, że opki z tą parą mają jeden schemat: L podkochuje się w Kirze, który potem go odwiedza, szybki numerek i L zaraz potem umiera, chociaż trafiłam też na takie gdzie Kira popełnił samobójstwo razem z L. A wracając do tematu Twojego ff to skończyło się w podobny sposób *umarli* mimo to udało Ci się nadać temu opowiadaniu taki smutny, niepowtarzalny klimat *aż się wyciszyła, zasmuciła i zaczęła zastanawiać o życiu po przeczytaniu*, który naprawdę był w tym opowiadaniu cudowny.
    Tak jak już wyżej napisałam, mam nadzieję, że będziesz pisać dalej, bo masz naprawdę talent. Bardzo dziękuję za takiego cudnego ff *.*
    Btw, co do wstępu do bloga muszę Cię poinformować, że sprowadził mnie tutaj wujek google, więc Twój blog zaczyna nabierać na popularności :)
    ~Riplay

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AWWWW! Nawet nie wiesz, ile znaczy dla mnie ten komentarz! Dał mi kopa do dalszego pisania, bo mam co najmniej dwa opowiadania zawieszone. Jakiekolwiek słowa, choćby potwierdzenie tego, że ktokolwiek to czytał, jest dla mnie zaszczytem. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tu zajrzysz i znajdziesz coś dla siebie ;)

      Usuń
    2. Uch... :c Napisałam taki śliczny komentarz, i co? Zapomniałam go zapisać, kiedy się logowałam i przepadł :( A więc będzie trzeba zacząć od początku.
      No więc, bardzo się ucieszyłam, kiedy przeczytałam, że masz jeszcze kilka niedokończonych opowiadań - nie dość, że o jednym z moich ulubionych paringów (o ile one są o nich :) ), to jeszcze naprawdę dobrze piszesz, więc cud miód będzie :D Będę tu co jakiś czas zaglądać w poszukiwaniu nowych FF *.* A więc, pisz dalej, więcej, i ogólnie weny dużo życzę! :)
      ~Riplay

      Usuń
  2. Czemu już nic tu nie zamieszczasz? Bardzo mi się spodobało twoje opowiadanie, czytałam je parę lat temu, od tamtej pory co jakiś czas wchodzę tutaj z nadzieją, ale na próżno. Proszę, nie porzucaj pisania! I nie trzymaj nas w niepewności!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne opko! Hmm... *zerka na datę*
    Patrząc na miniony czas, pewnie już nic tutaj nie wrzucisz...
    Co nie zmienia faktu, że to było świetne i chętnie bym coś jeszcze od ciebie przeczytała! ~~♥

    Pozdrawiam, jeżeli to w ogóle przeczytasz ;)

    OdpowiedzUsuń