tag:blogger.com,1999:blog-85908529078752950792024-03-21T00:07:17.015+01:00W moim świecie słów...Maddiehttp://www.blogger.com/profile/12341194390745281253noreply@blogger.comBlogger2125tag:blogger.com,1999:blog-8590852907875295079.post-4421714190648858872014-06-10T15:27:00.000+02:002014-06-11T00:41:21.722+02:00Ostatnie pożegnanie<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Oto pierwszy fanfick, jaki tutaj zamieszczam. Ma on miejsce w uniwersum<i> Shingeki no Kyojin</i>, nie dzieje się w określonym czasie, sądzę jednak, że można go wsadzić mniej więcej w część o odbiciu Erena z rąk tytanów, bądź nawet dalej, w jakimś alternatywnym biegu historii.<br />
______________________________________________<br />
<br />
Drżał od
powstrzymywanego szlochu, przyciskając bezwładne ciało do piersi.
Potężne hausty powietrza wypełniały jego płuca, gdy starał się
uspokoić. Ilekroć jednak zerkał na bladą twarz, jego serce na
nowo zaczynało krwawić.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Błagam... –
szeptał, choć sam nie wiedział do kogo, ani po co. Został tylko
on. On jeden w tym morzu ciał, mimo broczącej krwi, ran nie do
wyleczenia i rozszarpanych mięśni zachował świadomość. Wiedział
jednak, że nie na długo. Tytani nadchodzili ze wszystkich stron,
wyczuwając prawdziwą ucztę z porzuconych zwłok Zwiadowców. –
Błagam, wszyscy tylko nie ty... – Przycisnął twarz do zimnego
polika, zaciskając oczy. Siłą wyobraźni starał się przypomnieć
sobie ostatni uśmiech Armina. Kiedy to było? Jak dawno? Czy
kiedykolwiek widział jego prawdziwą, beztroską radość?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Pewnie nie. Przecież
poznali się względnie niedawno. Podczas treningów, gdy on – Jean
Kirstein – zbyt zajęty był myśleniem o przywilejach związanych
z przynależeniem do Żandarmerii; gdy był tak pochłonięty sobą,
że nienawidził Erena za odmienne poglądy – bardziej
wizjonerskie, idealistyczne... Zbyt piękne, by kiedykolwiek mogły
stać się prawdą. Zazdrościł mu marzeń i odwagi głupca,
gotowego oddać życie za ideały.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wsunął drżące palce
w brudne i lepkie od krwi blond włosy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wtedy byli jeszcze
dzieciakami. Zwykłymi dzieciakami bawiącymi się w wojnę. Dopiero
bitwa o Trost obudziła w nich prawdziwych żołnierzy. Zmusiła do
strategicznego myślenia, użycia nabytych zdolności, odnalezienia w
sobie przywódcy. Wtedy tak wiele z nich straciło życie... Przeżyli
ci, którzy byli na to gotowi i... ci, co mieli więcej szczęścia.
Również on żył dalej kosztem tych, których poprowadził do
walki. Kosztem życia Marco...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Przycisnął Armina
mocniej do piersi, zaciskając zęby.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Gdyby nie ten mądrala,
pewnie nie znalazłby w sobie tyle sił, aby żyć dalej ze
świadomością pokierowania kilku osób na śmierć, a brak
najlepszego przyjaciela tylko pogłębiał jego nocne koszmary.
Arlert był jednak zawsze obok. Odkąd Jeager okazał się tytanem i
odseparowano go od bliskich, Armin był tak samo osamotniony jak
Jean. Nie miał żadnej rodziny, ani perspektyw na przyszłość.
Mimo to budził się na każdy krzyk Jeana, by potem siedzieć z nim
do białego rana, nie pozwalając koszmarom wrócić. Nawet, jeśli
przez tych parę godzin ani razu nie usłyszał słów podziękowania,
a jedynie bluzgi na to, że wtrąca się w nie swoje sprawy. Tak
naprawdę jego towarzystwo było cenione przez Kirsteina. Nawet
bardzo. Z każdą nocą starał się coraz bardziej otwierać na
chłopaka, brać pod uwagę jego rady i ufać jego intuicji.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Z czasem stał się on
nowym przyjacielem, podporą w tym przepełnionym odorem śmierci
życiu. Nie znaczyło to, że zapomniał o Marco. Z każdym z nich
łączyło go coś zupełnie innego. Śmierć pierwszego przyjaciela
nadała jego życiu cel, zaś przyjaźń z drugim umocniła go,
pomogła w zrozumieniu siebie i podczas najcięższych chwil.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Z trudem przełknął
ślinę, po czym ucałował Arlerta w czoło.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Nie raz Armin go
ratował. Nie tylko metaforycznie, ale i dosłownie. Był gotów
oddać za niego życie. A teraz umierał w jego ramionach, do końca
pozbawiony wiary w siebie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Byłeś najlepszy –
wyszeptał drżącym głosem. – Zbyt inteligentny i delikatny, jak
na ten świat. Zbyt... – Gdzieś w oddali rozległ się agonalny
jęk. Przełknął ślinę i rozejrzał się. Siedział pośród
rozczłonkowanych, wygiętych w nienaturalnych pozach ciałach, w
rzece krwi, nie będąc pewnym, którędy płynie jego posoka, a
którędy pozostałych.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Nadszedł ich czas.
Ginęli, walcząc o lepszą przyszłość. A on ani razu nie miał
okazji się pożegnać. Z nikim. Mógł jednak umrzeć przy bliskiej
swemu sercu osobie, licząc na to, że w Niebie – czy cokolwiek tam
jest po śmierci – spotka się ze wszystkimi i, bez obaw, będą
mogli odnaleźć ocean. Otwarte morze wypełnione łzami ludzkości.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Splótł palce z palcami
Armina. Kręciło mu się w głowie. Czuł, że niedługo i on umrze.
Krew lała się z niego strumieniami, a on nawet nie starał się jej
zatamować. Nie widział sensu w dalszym życiu. Nie teraz, gdy
umarli jego wszyscy przyjaciele. Nie teraz, gdy jedyna osoba, która
umiała go wyciągnąć ze studni depresji po śmierci Marco, leżała
w jego ramionach martwa. Gdyby przeżył jeszcze chwilę,
opowiedziałby mu, jak bardzo uwielbiał jego historie o świecie za
Murami. O tym, jak uwielbiał jego uśmiech – nawet, jeśli był to
tylko cień prawdziwej radości. O tym, że mimo kruchego ciała, był
jednym z najsilniejszych ze sto czwartego oddziału i o tym, że był
najmądrzejszą osobą jaką znał.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<strike>O tym, że go
kochał.</strike></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Było jednak za późno.
Łzy ciekły po jego twarzy, a ból odbierał zmysły. Czuł
wypływające z niego życie i napływającą głębię nicości...
Zamknął oczy, godząc się na przyjście kata. Był na to gotów od
dawna. Po raz ostatni zwizualizował w umyśle twarze przyjaciół.
Twarz Armina.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Czy jeśli się obudzi,
będą czekać na niego na plaży?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Jak wygląda taka plaża
i ocean? Czy coś takiego istnieje?</div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
A czy w ogóle istnieje
życie po śmierci...?<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYuieTZw8n1wAA_qjkfDWGEjbsKkNTAD4Pvm_kNzBzp1qKCKsFeb4ullWABKKazL3J7gQ6mqtuq_uUUUfqdeM4TYnq-IDQLNZWbwfia1oJlhbPB9juMikk85Z_CLF2gwpGIkJD_5FN6zke/s1600/cats.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYuieTZw8n1wAA_qjkfDWGEjbsKkNTAD4Pvm_kNzBzp1qKCKsFeb4ullWABKKazL3J7gQ6mqtuq_uUUUfqdeM4TYnq-IDQLNZWbwfia1oJlhbPB9juMikk85Z_CLF2gwpGIkJD_5FN6zke/s1600/cats.jpg" height="260" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
(Obrazek autostwa <a href="http://www.pixiv.net/member.php?id=2232261">いと</a>)</div>
<br /></div>
Maddiehttp://www.blogger.com/profile/12341194390745281253noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-8590852907875295079.post-80442426418445696652014-06-10T14:43:00.000+02:002014-06-10T14:46:14.690+02:00Wstęp<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Jak już wspomniałam, blog ten powstał jako ujście dla mojej weny, dla obrazów, które przewinęły się przez mój umysł i rozkwitły w krótkie opowiadania. Nie jest to nic szczególnego, nawet nie wiem, czy ktoś tu kiedyś zajrzy, prócz osób, które sama przekieruję. Niemniej wypadałoby jakoś otworzyć blog, stworzyć preludium dla nieco dłuższej historii, albo zwykłego zbioru tekstów, jakich nigdy wcześniej nie pisałam. Mam nadzieję, że jeśli znajdzie się tu jakaś zbłąkana dusza, zostawi po sobie ślad, nawet w postaci ostrej krytyki.</span></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://38.media.tumblr.com/e35ae71852934d4661416cf1b56c2861/tumblr_mx5xbbUejP1qbm9nvo2_1280.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://38.media.tumblr.com/e35ae71852934d4661416cf1b56c2861/tumblr_mx5xbbUejP1qbm9nvo2_1280.png" height="141" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
(Art własności <a href="http://oliviawhen.tumblr.com/">Oliviawhen</a>)</div>
<br />
<br />Maddiehttp://www.blogger.com/profile/12341194390745281253noreply@blogger.com0